*przepraszam to chyba za mało..*
-…zobaczyłam tam piękną sukienkę- niebieską z złotymi
ćwiekami na ramiączkach! Ale cena była straszna. Poza tym nie mój rozmiar,
więc, po co kupować? Zatrzymałam pieniądze myśląc, że znajdę coś lepszego. I
znalazłam! Już w następnym sklepie z butami- śliczne, czarne szpilki na
platformie. Mój rozmiar, po prostu one są genialne! Chłopcy troszkę marudzili,
że za dużo butów, bo to już czwarta para dzisiaj. - Tu wzniosła oczy do nieba-,
ale kobieta nigdy nie przecież dość butów! Potem poszliśmy zobaczyć na
Nimbusa2015. Wiesz, to ten, co niedawno wyszedł. Spędzili tam jakieś dwie
godziny! Ile można gapić się na miotły to ja naprawdę nie wiem..- Kontynuowała swój
monolog Pansy.
Siedziała u Hermiony już jakąś godzinę i nic nie zapowiadało
się na to, że szybko skończy swoją wizytę. Brązowowłosa zatrzymała się na
pierwszych słowach koleżanki „Na Pokątnej..” – później pogrążyła się w swoich
myślach. Zastanawiała się, jak bardzo ludzie potrafią być fałszywi. Ślizgonka
jeszcze wczoraj robiła jej wyrzuty, bo tańczyła z Erikiem i była się gotowa o
niego bić. A teraz? Zwierzała się jej jak najlepszej przyjaciółce. „Dwulicowość
ludka nie zna granic. Najpierw będą Cię obgadywać, później Ci się żalić” –
przypomniała sobie słowa… No właśnie, kogo? Nie usłyszała nigdy tego od Alice
ani od Toma, a miała przeczucie, że powiedziała jej to bliska osoba. Miała
coraz więcej wątpliwości. Od wypadku minęło już parę dobrych dni, a ona nadal
nie przypomniała sobie wcześniejszych wydarzeń. Rzadko, kiedy miała sny. Sny, w
których śmiała się razem z przyjaciółmi-, ale nie byli to ani Pansy, Blaise,
Draco czy nawet Eric. Jakiś czarnowłosy i rudy chłopak. Oba podobnej budowy,
patrzyli się na nią z troską. Bracia? Ale przecież Alice i Tom nic nie mówili…
-Pansy, dokończymy później- rzuciła szybko przyjaciółce,
która właśnie opisywała jej nowy naszyjnik.
-Ohhh… pamiętaj tylko, że bankiet jest, o 20, więc
przychodzę na 18!- krzyknęła, ale Hermiona już tego nie usłyszała.
Biegła właśnie do gabinetu swojego ojca myśląc tylko o tym,
by go tam zastać. Po dziesięciu minutach truchtu zatrzymała się przy drzwiach,
lekko zdyszana.
-Hermiona, coś się stało?- zapytała Alice, stojąca w progu.
-Coś musiało się stać, żebym chciała porozmawiać?
-Nie, ale wyglądasz na zdyszaną. Biegłaś? – blondynka nie dawała za wygraną. Jej wzrok
wyrażał troskę, ale głos… był jakby przepełniony strachem.
-Muszę poćwiczyć nad kondycją- stwierdziła -Możemy
porozmawiać? – dodała, a Alice przepuściła ją w drzwiach.
Gdy Brązowowłosa weszła pierwsze, na, co zwróciła uwagę były
blondyn siedzący do niej tyłem. „On tu?” – pomyślała. W pierwszej chwili chciała się wycofać i usłyszeć,
o czym rozmawiają za drzwiami, ale było już a późno.
-Coś nie tak?- zapytał Tom. Wydawać by się mogło, że to
pytanie mogłoby być skierowane do Hermiony, ale jego wzrok był wbity w żonę-
Jakiś problem?- ponowił, gdy został zignorowany.
-Nie, ja po prostu chciałam porozmawiać- powiedziała,
patrząc mu prosto w oczy. „Nie ugnę się” – pomyślała.
-Możemy zostać sami? – zapytała, patrząc na blondyna.
-Przyjdę później- odpowiedział, wpatrując się w nią. „W co ona
gra” –pomyślał. Hermiona coraz bardziej go zaskakiwała. Nic już nie mówił,
tylko wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Brązowowłosa powoli usiadła, bacznie obserwując rodziców.
Ich reakcja nie była normalna- nie spojrzeli na nią ani razu, odkąd się odezwała,
za to sami mierzyli się spojrzeniem.
-Dlaczego do tej pory nie przypomniałam sobie niektórych
zdarzeń sprzed wypadku? – wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język. Nie
chciała w ten sposób- wolała to powiedzieć delikatnie, jakoś stopniowo ich na
to pytanie przygotować, żeby ich nie spłoszyć. Mówi się trudno- wyszło, jak
wyszło.
-To chwilowa utrata pamięci.
Severus nam mówił, że nie będziesz pamiętała od razu wszystkiego. Nie
masz się, czym martwić- dodała, z naciskiem. Jej wzrok skierowany był na jej
dłonie, więc czy to dziwne, że Miona jej nie wierzyła?
-Ale ja nie pamiętam was. Moich urodzin, rodziny, podróży do
Hogwartu. Nawet nie mam
wspomnień z Pansy, Draco,
Blaisem, albo Erikiem…
Hermiona widziała, że tym wyznaniem zrobiła na nich
wrażenie. Obydwoje nagle obrócili głowę w jej stronę, czekając, co dalej powie.
A ona milczała.
-Lange? Skąd go znasz? – zapytał, po raz pierwszy Tom.
-Poznałam go na imprezie, dwa dni temu. Znacie go?
-Zapytaj swojej matki- powiedział, z wyrzutem Riddle.
-Znamy- na to słowo kładła nacisk- jego rodzinę z szkolnych
lat- odpowiedziała, ucinając wszelkie dyskusje na ten temat- Kontynuuj.
-Oprócz braku wspomnień, nie mam żadnych fotografii. Ani
jednej nie znalazłam w swoim pokoju, salonie, nawet kuchnie przeszukałam! –
powiedziała, jakby to wyjaśniało wszystko.
-Bo one są u nas- odpowiedziała Alice, zanim jej mąż zdążył
się odezwa- jak będziesz je chciała, wystarczy poprosić.
-Mogę teraz? – zapytała podchwytliwie. „ Jakby je mieli,
daliby mi je od razu” – pomyślała.
-Dziś mamy dużo pracy, może jutro przypomnisz? – powiedziała
z lekkim uśmiechem blondynka- Powinnaś już iść, dziś wyprawiamy bankiet,
przygotuj się- dokończyła delikatnie dając do zrozumienia, że ma wyjść.
Hermiona wyszła szybko z
pomieszczenia, cicho zamykając za sobą drzwi. Teraz już wiedziała- rodzice coś
przed nią ukrywają. A ona musi wiedzieć, co.
Nie miałam weny i czasu,
co chyba wszystko wyjaśnia.
Dziś zaczęłam pisać o 1 a skończyłam o 2
rano. Nie napisała bym nic do tej pory, gdyby nie kolega i przyjaciółka. I
chociaż tego nie przeczytają (przynajmniej on) to był to najlepszy dzień w moim
życiu :*
Kiedy następny rozdział? Nie wiem. Na całe wakacje
wyjeżdżam, więc zależy wszystko od tego, czy będę miała połączenie z blogspotem.
Oczywiście komentujcie, rozdział niezbetowany ;x